niedziela, 1 czerwca 2014

Przymusowe roboty -wspomnienie z Neidenburga

Fragment wspomnień Haliny Chybińskiej.
W 1940 roku, 10 marca zostałam wywieziona, podobnie jak tysiące innych Polaków, do Niemiec (Prusy Wschodnie) na przymusowe roboty. Miałam 15 lat, mieszkałam wówczas w Pułtusku.
..Pod wieczór zapędzono nas do odległej o trzy kilometry stacji i załadowano po 70 osób do bydlęcych wagonów. W wagonie byliśmy ściśnięci jak śledzie w beczce, nie było czym oddychać i gdzie iść za potrzebą. Mimo to gdy pociąg ruszył w nieznane, mimo zaostrzonej czujności straży, rozległ się śpiew nas głodnych, zziębniętych dzieci - wygnańców, skazanych na cierpienie i poniewierkę. A oto ta pieśń:
Jeszcze raz Polsce swej ukochanej zaśpiewajmy wesoło,
Żegnam cię, żegnam droga kraino, do ciebie prędko nie wrócę.
W dalekie strony ja jechać muszę, a ciebie kraju porzucę,
Żegnam cię, żegnam droga Ojczyzno, do ciebie powrócić ja muszę.
  Następnego ranka, o świcie, przywieziono nas do miejscowości Neidenburg [Nidzica], niedaleko od Działdowa. Tu wypędzono nas z wagonów. Zmęczonych, niewyspanych, głodnych i zmarzniętych zapędzono nas do ogromnej sali. Była to widocznie jakaś sala widowiskowa, a my wystawieni jak cyrkowcy. Dano nam śniadanie: kawę czarną z sacharyną i chleb z margaryną. Gdzieś około godziny 10 rozpoczął się targ żywym towarem. Zjechali się bauerzy. Każdy z dubeltówką, z cygarem w gębie. Przystąpili do oglądania jak na licytacji, czy niewolnik nadaje się, czy też nie, czy raczej niech trafi do innego bauera. Co lepszy "wół roboczy", gdyż tak można to określić, został natychmiast wybrany przez przyszłych "opiekunów" i po zapłaceniu za niego kilku marek wędrował dalej w nieznane. Z całego transportu pozostało nas niewielu, same dzieci. Nie było chętnych, ażeby nas kupić. Każdy bauer popatrzył i odchodził. Trzeciego dnia poprosiliśmy o pomoc lekarską, gdyż okropny nasz wygląd wskazywał na to, że jesteśmy chorzy. Wybrano zaledwie pięć osób, między innymi i mnie, zaprowadzono nas do lekarza, po jakim takim przebadaniu dowiedzieliśmy się, że nam robić się nie chce, że tylko udajemy chorych. Tylko Helę Adamczyk, odesłano do domu, ponieważ była chora na pęcherz. Po obiedzie powieźli nas jeszcze dalej, do miejscowości Allenstein [Olsztyn].

Wspomnienia H. Chybińskiej z 2005 r. zamieszczone w Gazetcie Gryfickiej.
 Cytowne wspomnienia pochodzą z książki Ze znakiem "P" wydanej w Olsztynie w 1985 r.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz