Z początku Rosjanie zachowywali się zgodnie z najgorszymi
przewidywaniami wrogich Słowianom rasistów. Drzewa, płoty i szopy posłużyły im
za opał do ognisk biwakowych. Włamywano się do zamkniętych domów, które
opuścili uciekający z miasta mieszkańcy, niszcząc bądź uszkadzając meble.
Sklepy ogołocono z towarów, a to, czego nie wyniesiono, oblano miodem i
syropem. Rozpruwano wszystkie sejfy w Nidzicy, konfiskując ich zawartość.
Przedsiębiorczy żołnierze niższych stopni zapowiadali w ten sposób, co czynić
będą za trzydzieści lat ich synowie – „zbierając” zegarki od tych Neidenbürger, którzy byli na tyle
nierozsądni, by się pokazać na ulicach.
Niemcy szybko
nauczyli się powściągać oburzenie w obecności uzbrojonych cudzoziemców,
wykazujących skłonność do nieco pospiesznego pociągania za spust. Rosjanie nie mieli wcześniej dość czasu, by
prokurować i puścić w obieg własne plotki, jak to cywile zatruwają studnie,
podrzucają do paszy kawałki drutu czy też noszą ukrytą broń. Zastrzelono
pewnego cywila, który rzucił kamieniem w rosyjskiego kawalerzystę. Taki sam los
spotkał pracownika folwarku, który nie dość szybko zareagował na żądanie podoficera
kozaków wydania owsa. Wreszcie – co bodaj jeszcze bardziej burzyło niemieckie
poczucie przyzwoitości – rosyjscy oficerowie regularnie opluwali popiersie
Wilhaelma II, stanowiące wyróżniający się element wystroju holu w najlepszym z
nidzickich hoteli!
Niemniej była to
jedna strona medalu. Martos zbierał zagubione dzieci swoim własnym samochodem.
Szeregowi rosyjscy żołnierze podzielili się chlebem z biednym cywilem, który
czytał Biblię zamiast jeść obiad, gdyż na taki nie było go stać. Nawet
burmistrz Kuhn przyznał, że prości Rosjanie zachowali się zupełnie dobrze,
jeśli podchodziło się do nich z „taktem i energią”. Komendant miasta, niejaki
pułkownik Dowator, współpracował z niemieckimi fachowcami na rzecz ponownego
uruchomienia wodociągów i kanalizacji. Wydał też rozkazy, w których polecał
żołnierzom i cywilom zaprzestać rabunków. Zagroził rozstrzelaniem każdemu
Rosjaninowi, który zostanie przyłapany na zaczepianiu kobiet czy robieniu im
nieprzyzwoitych propozycji. Podczas owych ośmiu dni okupacji istotnie doszło w
Nidzicy do kilku egzekucji, paru winnych drobniejszych przestępstw obito też
publicznie na rynku. Ten sposób kary (ofiarę, leżącą na ziemi i trzymaną za
ręce i nogi, bił nahajką kozak) budził pośród cywilnych gapiów „najwyższy
respekt” – między innymi dlatego, że przeważnie skazywano winnych na pięćdziesiąt
uderzeń. W ten sposób nie tylko zapobiegano ekscesem ze strony żołnierzy, ale i
co najmniej równie skutecznie odstraszano niedoszłych opornych i potencjalnych
sabotażystów.
Stosunkowo łatwe
opanowanie Nidzicy utwierdziło Samsonowa w przekonaniu, że Niemcy wycofali się
szybciej i dalej niż to wcześniej przypuszczano zarówno w sztabie Frontu
Północno-Zachodniego, jak i jego własnym. Ponieważ najwyraźniej nie było już
możliwości przyparcia nieprzyjaciela do Jezior Mazurskich. Samsonow postanowił
przesunąć oś swego natarcia jeszcze dalej na zachód. Jego rozkazy na 23
sierpnia zatrzymywały VI Korpus na pozycjach w rejonie Szczytna. XIII Korpus
miał się zwrócić na zachód, w kierunku Jedwabna, XV Korpus zaś – przejść przez
miejscowości Orłowo i Frąknowo. I Korpus miał zająć pozycje pod Działdowem jako
ubezpieczenie lewego skrzydła armii, natomiast 2 Dywizja wypełnić lukę,
otwierającą się w ten sposób między I z XV Korpusem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz