piątek, 17 stycznia 2014

Tatarzy pod Nidzicą /Neidenburgiem ?




Jak podaje Max Toeppen podczas drugiej wojny Szwedów z Polską, południowe i wschodnie Prusy nawiedziły straszliwe klęski. Fryderyk Wilhelm jako lennik Rzeczypospolitej początkowo wystąpił przeciwko królowi Szwecji. 20 lipca 1655 roku- ponieważ pożoga wojenna zbliżała się do kraju- zarządził natychmiastowe wezwanie wszystkich zobowiązanych do służby wojskowej oraz piechoty wybranieckiej i wystawienie ich przy granicy na zwiadach. Polecił także, żeby mieszczanie w swych domach trzymali w gotowości broń oraz zapasy prochu i ołowiu. Burmistrz oraz rada Nidzicy (ale także z pewnością też innych miast) mieli baczyć na bramy i mury miasta. Według zarządzenia z 18 lipca zwiadowcy konni musieli dostarczać dokładne informacje o ruchach wojsk nieprzyjacielskich. Szwedzi zadali całym Prusom, a Mazurom w szczególności, niejedno cierpienie...
Przymuszony przewagą Szwecji elektor zawarł z nią najpierw pokój 7 stycznia 1656 roku w Królewcu, później przymierze 15 czerwca w Malborku. W tym czasie (28 kwietnia) nakazał jak najszybciej poprawić umocnienia zamku i miasta Nidzicy. Aby tego dokonać, poddani starostw nidzickiego, szczycińskiego i szestneńskiego zobowiązani zostali do świadczenia szarwarku i podwód. W lipcu obsadzono jako tako granice i wszyscy mężczyźni w wieku od 18 do 50 lat musieli chwycić za broń. Elektor walcząc już po stronie szwedzkiej pobił wojsko polskie w trzydniowej bitwie pod Warszawą (28-30 lipca). Król polski zdecydował wtedy zemścić się wypadem na Prusy Książęce. Rozkaz poprowadzenia tego łupieskiego najazdu, w którym wzięły udział niektóre pułki litewskie i silny oddział Tatarów, razem prawie 20 tysięcy ludzi, otrzymał hetman polny Wincenty Korwin Gosiewski.
Historyk Sławomir Augusiewicz w pozycji „Prusy Górne (Oberland) w czasie wojny polsko-szwedzkiej... "  pisze: Największą popularnością cieszyła się opowieść o dzielnym mieszczaninie nidzickim Nowaku, który strzałem z zamkowego działa zabił dowódcę Tatarów oblegających jesienią 1656 r. miasto i tym samym zmusił ordyńców do odstąpienia. Po raz pierwszy pisał o tym wydarzeniu profesor teologii uniwersytetu Friedrich Samuel Bock w roku 1783, potem lista publikacji na ten temat znacznie się rozszerzyła, a znalazły się na niej oprócz prac historycznych i publicystycznych również utwory literackie:  opowiadanie Karola Małłka, powieści Emmy von Winterfeldt- Warnow i Maxa Worgitzkiego oraz sztuka teatralna Alberta Conradta. Pamiątką po rzekomym ataku tatarskim na Nidzicę miałby być głaz, znajdujący się ok.2 km na południowy -wschód od miasta zwany „tatarskim kamieniem”, na którym według podania miał polec dowódca napastników. O ile w przypadku Nidzicy informacje o działaniach militarnych pochodzą z niejasnych źródeł, Bock a za nim inni oparli się zapewne na lokalnych, ustnych przekazach związanych z „kamieniem tatarskim”.
 Tradycję lokalną o działaniach wojennych w Prusach Górnych w latach 1656-1657 dopełniają jeszcze informacje o zniszczeniu Dąbrówna 6 grudnia 1656 r., oparte na kronice miejskiej, oraz podane przez Daniela Heinricha Arnoldta w 1777 r. wiadomości o zamordowanych pastorach Eliaszu Wulpiusie z Muszak i Georgu Otterze z Wielbarka... Według specyfikacji podatkowej, sporządzonej dla regentów w styczniu 1658 r. w Prusach Górnych, ucierpiały w wyniku działań wojennych starostwa nidzickie, szczycieńskie i działdowskie Również Otto von Sparr wspomniał Gosiewskiemu naruszenie rozejmu przez polskie ataki na okolice Nidzicy, w innej korespondencji wspominając również o Mazurach. Ponieważ źródła jednoznacznie określają napastników, milcząc przy tym na temat ordy, dalsze twierdzenie o uczestnictwie Tatarów w listopadowych i grudniowych najazdach na Prusy Górne wydaje się nieuzasadnione. M. Gerss zamieszczał w swoich kalendarzach (na lata 1862-63 i w l.1879-92) wieloodcinkową historię „O wtargnięciu Tatarów i Polaków do Starych Prus, w której m.in. czytamy: i szukali Polacy sposobu, jakby się za to pomścić, że Fryderyk Wilhelm się sprzymierzył ze Szwedami. I posłał Jan Kazimierz, król polski, cichopękiem 20 tysięcy tatarów i Polaków pod dowództwem jenerała Gąsiewskiego, do Prus, który dotąd na Podlesiu w Polsce, z wojskiem swoim stojał.—Dowódca tatarski, Zupankacjaga, przepłynąwszy z wojskiem swojem na prędkich koniach swoich przez rzekę lekę, uderzył naprzód na Szwedów, pod dowództwem Izaaka Ryderhielma i poraził ich, krom ich waleczności.—Osiem Tysięcy Prusaków i Szwedów zostało na placu, albo wpadło w ręce tatarskie. Największa część wodzów szwedzkich leżała trupem na polu bitwy. Ranionych pozabijali Tatarzy na placu” (cytat z kalendarza na rok 1879), Pastor Tomasz Molitor, uwiecznił ten problematyczny najazd w obszernym poemacie pt.”O wtargnięciu tatarskim do Prus roku 1656”. Tekst został zamieszczony w „Nowo wydanego kancjonału pruskiego...” nidzickiego pastora Jerzego Wasiańskiego jako 740 pieśń.



Jak podaje Andreas Kossert w „Mazury. Zapomniane południe Prus Wschodnich”
   "ponad połowa Mazurów straciła w latach 1656 i 1657 życie; 23 tysiące osób zabito, 3400 wzięto do niewoli, 80 tysięcy padło ofiarą zarazy i głodu... W listopadzie 1656 roku Tatarzy przypuścili drugi szturm na Mazury. Tym razem najechali przede wszystkim starostwo niborskie. Miasta tego regionu – Dąbrówno, Działdowo, Wielbark i Pasym puścili z dymem. W Muszakach zmasakrowali proboszcza Eliasza Vulpiusa. ...Po raz trzeci Tatarzy najechali Mazury w lutym 1657 roku."



W zbiorach mam kindżał z półksiężycem i gwiazdą pochodzący z terenu Nidzicy.



Król Jan Kazimierz traktatem pokojowym w Welawie (1657) zrzekł się swych praw do Prus
Książęcych na rzecz elektora branderburskiego i tym samym zerwał bezpośrednie więzy łączące
Mazury z Polską. Oderwano je wbrew woli mieszkańców.... Po sześciu latach bezskutecznych
protestów, 1.03 1663 roku sejm Prus Książęcych uznał zerwanie stosunków państwowych z Polską.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz