czwartek, 15 grudnia 2016

Ksiądz prałat dr Jan Rymkiewicz



Poniżej wspomnienia z 2010 r. siostrzenicy księdza dr Jana Rymkiewicza, pani Barbary Zawadzkiej. 

  Jan Rymkiewicz był najstarszym bratem mojej mamy. Urodził się w Łunińcu, koło Pińska 6 kwietnia 1917 roku. Ojciec jego a mój dziadek  był maszynistą pracował na kolei. Gdy wujek miał kilka lat, rodzina z Pińska już sześcioosobowa / w Pinsku urodziła się moja mama Helena – Nela,  ciocia Józefa –Ziunia i wujek Zymunt –Zyga/  przeprowadziła się do Grodna.
W Grodnie ukończył gimnazjum. Następnie udał się do Krakowa, gdzie wstąpił do Seminarium XX Misjonarzy na Kleparzu przy ul. Filipa.
   W 1939 roku we wrześniu był w Grodnie (przyjechał na wakacje) gdy Niemcy napadły na Polskę, a następnie wojska sowieckie wkroczyły do Grodna. Organizował akcje niesienia pomocy sanitarnej walczącym.


W listopadzie 1939 roku przekroczył zieloną granicę i przybył do Krakowa, aby kontynuować naukę w Seminarium. Święcenia diakonatu odbyły się w Krakowie 27-11-1942 rok/ zdjęcie z dedykacja dla jego babci/, a 18 lipca 1943 r otrzymał święcenia kapłańskie i skierowany został , jako wikariusz do parafii św. Krzyża w Warszawie.
Po wybuchu powstania warszawskiego podjął obowiązki kapelana powstańców. Najpierw był to udział w grupie Harnasia (przy ul. Czackiego 21/23), a następnie, po zlikwidowaniu punktu sanitarnego tej Grupy, szef duszpasterstwa „Biblia” 16 –09-1944r skierował go do I Batalionu Szturmowego 4. Rejonu AK. dla spełniania opieki duszpasterskiej. Posiadam jeszcze ksero przepustki nr 0125 wydanej 17 września1944 przez I Baon Szturmowy upoważniająca do przebywania na terenie Bloku swobodnego wchodzenia oraz opuszczania obiektu i przebywania na mieście podpisani adiutant Baonu porucznik Wilczyński i dowódca  I Baonu Szturmowego kapitan Rum. Ostatni dokument który posiadam to oświadczenie szefa duszpasterstwa dziekana Biblii iż ks. Jan II jest kapelanem I Baonu Szturmowego IV Rejonu AK z dnia 23 września 1944 roku.


Podobnie jak wielu kapłanów Powstania przebywał często pod silnym ogniem walczących, spieszył z sakramentalną posługą, prowadził pogrzeby.
Po powstaniu po obozie w Pruszkowie pojechał  do Krakowa, a stamtąd, skierowany do parafii Najświętszej Maryi Panny w Pabianicach. Tam poświęcił się pracy duszpasterskiej i budowlanej. Wspomagał proboszcza parafii przy prowadzeniu remontu kościoła, organizował pomoc potrzebującym, współpracował z jeszcze działającym harcerstwem. Jednocześnie na Uniwersytecie Jagiellońskim pisał pracę doktorską z zakresu teologii. Dotyczyła ona Piotra Colleta i jego wpływu na teologię moralną w Polsce. Pracę obronił w 1951 roku.
W tym czasie nasilały się różne formy nękania kapłanów przez ówczesne władze państwowe. Ingerowano w struktury duszpasterskie. Wujek otrzymuje kolejne orzeczenia wydane przez Starostę Powiatu Łaskiego Antoniego Bojara w sprawie karno-administracyjnej obwinionego że mimo zakazu władz odczytał oświadczenie Episkopatu. Karany był grzywnami.
Doprowadziło to do usunięcia wujka z parafii. Przebywał w Chylicach pod Warszawą i był kapelanem sióstr zakonnych odsunięty od pracy z wiernymi.
Po 1956 roku w okresie złagodzenia represji, powrócił do działalności duszpasterskiej w parafiach. Podjął ją w diecezji warmińskiej. Najpierw w Olsztynie, a następnie w Nidzicy, gdzie został proboszczem i dziekanem dekanatu Nidzickiego.
W Nidzicy zaangażował się w organizowanie prac remontowo-budowlanych. Często powtarzał, że budując domy Boże w sercach wiernych, nie można zapomnieć o budowie i remontach domu Bożego, w którym wierni się spotykają,


Stale był nękany przez struktury państwowe. Pamiętam telefonistkę Panią Wacię z Nidzicy, która opowiadała mi, że kazano telefonistkom podsłuchiwać wszystkie rozmowy z domu parafialnego i powiadamiać o czym wujek rozmawia i z kim.
Miał on bardzo dobry kontakt z wiernymi był bardzo dobrym wychowawcą  potrafił rozwijać zainteresowania wiary wśród młodzieży.


 W sierpniu 1965 roku przyjechał jeszcze do Krakowa był bardzo słaby nie miał siły chodzić, ciągle musiał się kłaść. Nie miał siły na piesze wycieczki do okolicznych klasztorów i sanktuariów które bardzo lubił Wcześniej  często jak przyjeżdżał do nas towarzyszyłam mu w tych wycieczkach.. Moja mama załatwiła mu wizytę u kardiologa ten chciał zostawić go w szpitalu na obserwacji,  wujek absolutnie nie chciał się zgodzić. Wrócił do Nidzicy stamtąd pojechał jeszcze do Nałęczowa  gdzie zmarł 30 września 1965 roku. Został pochowany na cmentarzu w Nidzicy. W uroczystościach pogrzebowych , oprócz biskupów wielu księży , uczestniczyły rzesze wiernych.



Wierni wystawili  mu grobowiec w kształcie ołtarza górujący nad innymi grobowcami tak, że nie ma problemu z dotarciem do niego.
Dziadek mój Józef Rymkiewicz nie mógł pogodzić się z tak przedwczesna śmiercią swojego syna stojąc przy świeżym grobie powiedział, że w wujka nogach jest miejsce dla niego i że on chce być tu pochowany. I nikt wówczas nie sądził, że tak się stanie ponieważ przewożenie zwłok z różnych województw  było w tamtych czasach niemożliwe. Dziadek mój czując się źle pojechał na ryby do Węgorzewa gdzie umarł nagle było to 21 września 1967 roku. I cóż sprawdziły się jego słowa bo przewiezienie zwłok do powiatu sąsiedniego jeszcze można było załatwić. I tak dziadek spoczął  przy swoim ukochanym synu.
Odwiedzając grób wujka i dziadka zaskoczona jestem, że groby te zawsze są zadbane znajdują się tam nawet świeże kwiaty i palące się  znicze, a przecież bywamy tam w bardzo różnych porach. W ubiegłym roku tj. 2009 w czerwcu zawieźliśmy tam naszych wnuków Olafa i Franka , żeby zobaczyli groby swoich przodków. Przecież mój dziadek to jest ich prapradziadek.
Zwiedziliśmy z nimi zamek w Nidzicy bardzo ciekawie opowiadał o nim przewodnik. W kościele w którym wujek był proboszczem wisi jeszcze przy wejściu historia kościoła napisana przez wujka z jego podpisem.



   Tak kończą się wspomnienie pani Zawadzkiej.  Na nagrobku w 1990 roku rodzina przytwierdziła tabliczkę z nadanymi pośmiertnie odznaczeniami i stopniem majora. Ksiądz otrzymał w uznaniu czynów niezwykłego męstwa w okresie drugiej wojny światowej m.in. Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari. Nadal pewną tajemnicą owiana jest przyczyna szybko postępującej choroby. Czy pobicie do jakiego doszło na wiosnę 1965 roku przez służby aparatu komunistycznego przyczyniło się do przedwczesnej śmierci. 



Odsłonięcie tablicy pamiątkowej w kościele pw. św. Wojciecha 27.09.2015 r.


Odnowiony pomnik na grobie ks. Rymkiewicza. 

piątek, 25 listopada 2016

Starosta Kornel Bartłomiej Pyszkowski

K O R N E L    B A R T Ł O M I E J      P Y S Z K O W S K I
( Ur. 17.08.1892r. w Wągrowcu. Zmarł 16.09.1953r. w Nidzicy. )



Pochodził z patriotycznie nastawionej do wszystkiego co polskie – rodziny wielkopolan. Ta część Polski do 1919 r. znajdowała się pod Zaborem Pruskim (Westpreussen). Ukończył Gimnazjum Marii Magdaleny w Poznaniu. Jako 20- letni młody człowiek, wcielony został do armii pruskiej, gdzie następnie brał udział w I wojnie światowej. Pod Verdun został ranny. W 1918 r. podobnie jak uczyniło to wielu Polaków przymusowo wcielonych do wojska pruskiego – poddał się po ciężkich walkach Francuzom. W ten sposób znalazł się następnie w Paryżu, gdzie obok pogłębiania języka francuskiego na Sorbonie, zaciągnął się do armii polskiej tworzonej przez generała Józefa Hallera. W 1921r. wrócił do nowopowstającej Polski – jako jeden ze 100 tysięcy hallerczyków z czego był dumny do końca życia. W latach międzywojennych 1921-1939 pracował w Zakładzie Ubezpieczeń Wzajemnych – Oddziale w Toruniu. Jednocześnie zatrudniony był jako sekretarz u honorowego Konsula francuskiego Hozakowskiego w Toruniu. Prowadził też w tym czasie kursy jęz. francuskiego za co w 1927r. Uhonorowany został tytułem Oficera Akademii Francuskiej wraz z orderem zza szerzenie jęz. francuskiego w Polsce. 
    W 1930 r. ożenił się z Antoniną Karolczakówną, z którą mieli pięcioro dzieci z czego do dzisiaj żyje troje: Aleksandra i Mariusz zamieszkali w Nidzicy i Kornelia zamieszkała w Gdańsku. W czasie II wojny światowej – jako człowiek znający m.in. perfect język francuski i niemiecki został zatrudniony przez Niemców jako tłumacz w obozie jeńców francuskich pod Toruniem. W trakcie tej pracy wielokrotnie pomagał Francuzom w ucieczce z tego obozu, narażając siebie i swoją rodzinę na niebezpieczeństwo ze strony Niemców. Tuż po wyzwoleniu w 1945 r. na początku nadal pracował w Zakładzie Ubezpieczeń Wzajemnych w Toruniu do czasu kiedy powołany został do pełnienia obowiązków starosty w Bartoszycach. Od 1 czerwca 1946 r. powołany został przez ówczesnego Ministra Ziem Odzyskanych – Władysława Gomułkę na stanowisko starosty powiatowego w Niborku (potem nazwa miasta została zmieniona na Nidzicę). Na stanowisku tym był do 30 czerwca 1947 r. W trakcie pełnienia tej funkcji zasłużył się dla Warmii i Mazur tym, że bardzo starał się o przywrócenie polskości na tych ziemiach. Namawiał też Mazurów w powiecie nidzickim do przyjmowania obywatelstwa polskiego. Na jednym z zebrań organizowanych w szkole wiejskiej, kiedy to długo „trzymał mowę” do Mazurów zapadła cisza. Nagle usłyszał cicho wypowiedziane słowa „hast Verstanden?” (zrozumiałeś?). Na to zareagował starosta Pyszkowski śmiechem i wszystko co mówił przedtem powtórzył po niemiecku. Reakcja była niesamowita. Od tego czasu Mazurzy nazywali Go „unse Landrat” (nasz starosta). Dzięki takiej postawie i brania zawsze w obronę Mazurów – a powodów było wiele – zyskał sobie ich szacunek i wielu z nich nie opuściło swoich ziem ojczystych, a wyjeżdżało wówczas wielu Warmiaków i Mazurów za Odrę i Nysę. Warto tutaj podkreślić, że powiat nidzicki – dzięki postawie starosty Pyszkowskiego, korzystnie wyróżniał się na tle innych powiatów w województwie olsztyńskim pod tym względem. Działalność na stanowisku starosty nie podobała się jednak wszystkim. Przede wszystkim ówczesna Polska Partia Robotnicza i jej powiatowy sekretarz, źle znosiła starostę „obcego klasowo”. Skończyło się to pozbawieniem Go z dniem 30 czerwca 1947 r. pracy. Jako powód podano, że cyt.: „...był konsulem francuskim” !!!, a jego ojciec asesor w Sądzie Grodzkim w Poznaniu – „wysługiwał się kapitalistom” !!! No cóż – taki powód był - jak na ówczesne czasy – bardzo poważny. Bezczynność nie leżała jednak w naturze Kornela Pyszkowskiego. Kiedy więc od września 1947 r. dyrektorem gimnazjum został Adam Koniewicz – obaj po przypadkowym spotkaniu zaczęli razem organizować szkolnictwo ponadpodstawowe. Kornel Pyszkowski przyjął na siebie obowiązki nauczania języka francuskiego, łaciny i historii. Nauczycielem pozostawał tak długo na ile pozwalał mu stan zdrowia. Nie bez znaczenia był też stosunek do Kornela Pyszkowskiego ze strony już wówczas Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która inteligenta nie lubiła. Na terenie Warmii i Mazur, w tym szczególnie w Nidzicy żyje wielu Jego dawnych uczniów. Wniósł do ich życia nie tylko znajomość języków obcych, ale również przekazał wiele wartości moralnych. 
   We wrześniu 2003 r. minęło 50 lat od Jego śmierci. Jego trumnę na ramionach z kościoła ponieśli koledzy z Rejonu Lasów Państwowych w Nidzicy, gdzie ostatnio pracował. Zasłużył sobie na pamięć i szacunek własnych dzieci jak również wszystkich tych, którym przyszło się z nim zetknąć. 
Cześć Jego Pamięci! 
Opracowała Kornelia Pyszkowska- Jastrzemska -córka (sierpień 2003 r.)
Nieistniejący budynek przy ulicy 1 Maja 15 w Nidzicy, w którym mieszkali kolejni starostowie powiatowi. Budynek został rozebrany w 1975 r.

Rada Pedagogiczna z 1948/49 r. Kornel Pyszkowski stoi jako drugi z prawej strony.

czwartek, 28 lipca 2016

Lucjan Czubiel "Nidzica" Olsztyn 1965

W 1965 r. Wydział Kultury Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Olsztynie wydał książeczkę Wojewódzkiego Konserwatora Zabytów Lucjana Czubiela "Nidzica".